James Harries zaczarował pajęczańską publiczność. Surowy i melodyjny głos Harriesa (w magazynie „The Rolling Stone” opisywany jest jako „złoty”) przypomina najlepsze głosy klasycznych songwriterów z lat 60/70, których piosenki były chwytliwymi hymnami o smutku, przemijaniu i oczywiście o miłości.
Harries proponuje muzykę będącą wypadkową folku, alt country i bluesa z elementami rocka. W Polsce występował już wielokrotnie. Popularność przyniosła mu reklama sieci komórkowej, w której wykorzystano jego utwór „I’ve Feeling”. Ma na koncie sześć albumów, dwie EP-ki, świetne recenzje w prasie („Daily Mirror” pisał o nim: „Zasługuje na waszą uwagę!”, a recenzent z „Observer Music”: „To, co robi ten Brytyjczyk, jest jednocześnie pierwotne i wykwintne”. Utwory Harriesa spodobały się także branży filmowej, a jego utwory można usłyszeć już w kilkunastu produkcjach filmowych. Wszystkie swoje atuty Brytyjczyk potwierdził w Pajęcznie. Koncert w kinie Świteź trwał prawie 90 minut i był zdominowany przez nastrojowe i emocjonalne ballady, które publiczność raz za razem nagradzała gorącymi brawami. Najwięcej poruszenia wywołały utwory z ostatniej płyty Jamesa: “Salvation”, “Carolina”, “Lights”. Koncert zakończył się spektakularnym bisem, a po występie artysta z Manchesteru długo rozdawał autografy i podpisywał płyty. Poniżej relacja fotograficzna z wydarzenia (fot. W.Beśka)